Trening był straszny, kiedy grawitacja puściła i dało się usłyszeć upragniony koniec męczenia jej obolałego ciała, miała ochotę podskoczyć z radości, ale nie mogła sobie na to pozwolić. Z wielkim trudem wy człapała się z sali grawitacyjnej i powędrowała ślamazarnym krokiem na inne do głównego budynku centrum treningowego. Na szczęście nie było trzeba wysoko wchodzić po schodach, by znaleźć się w łazience. Zrzucając zapocony uniform z wielką ulgą weszła pod prysznic. Czując na skórze przyjemną zimną wodę, której w końcu tak mało jest na planecie była szczęśliwa. Udało się jej przejść ciężki trening, choć tak wielu nie podołało.
Stojąc pod strumieniem zastanawiała się czy nie policzyć się z wredną kadetką jak tylko tutaj przyjdzie, lecz mięśnie nie szczególnie miały ochoty na dodatkowy wysiłek. Wzdychając ciężko zmyła z siebie brud, a wychodząc spod otwartego prysznica wytarła się jednym z kilkunastu dostępnych, a co najważniejsze czystych ręczników. Owinąwszy się nim wokół pasa, bo nie czuła potrzeby zasłaniania klatki piersiowej zabrała się za pranie uniformu. Znajdując dostępne środki czyszczące na półce zabrała się do roboty. Z każdym kolejnym ruchem rąk odczuwała mocny dyskomfort w mięśniach. Wiedząc, że czeka ją jeszcze sprzątanie była zmuszona oszczędzać się.
Niewiele później do łazienki weszły kolejne osoby z grupy tych wytrwałych. Nie zwracała jednak na nich uwagi, miała inne problemy na głowie. Drapiąc się czasem po nosie wypłukała, a następnie wstawiła do suszarki uniform. Jedyne pomocne urządzenie, które pomagało przyspieszyć odświeżenie stroju.
Gotowa włożyła uniform czując się cudownie czysto, szkoda tylko, że wciąż ją wszystko bolało. Ziewnąwszy jeszcze tylko ruszyła z powrotem do sali grawitacyjnej, by zabrać się za jej czyszczenie.
zt