*** Jedno wyjście/wejście, lecz trudne do odnalezienia, kiedy nie zna się labiryntu korytarzy. Wszystkie uliczki wyglądają jednakowo, prócz tych z celami. Korytarze są niezliczone w dodatku niektóre są zasypane gryzem. Ściany ociekają wodą lub ściekami, więc są bardzo wilgotne, przez co niestabilne. Nie zobaczy się tu biegających szkodników, bo nie przeżyłyby w takich warunkach. ***
Claymora
Liczba postów : 100 Join date : 26/12/2014
SCOUTER HP: (510/510) KI: (500/500) J: (846/1500)
Temat: Re: Podziemny Labirynt Nie 28 Sie - 3:29
Po jego słowach jakby troski o jej zdrowie, może nawet życie oraz przyjaznym geście w stosunku do niej, Clay ciężko westchnęła czując się dość niezręcznie. Nigdy nikt nie okazywał względem niej podobnych zachowań. Raczej była wyłącznie zwierzaczkiem do wyręczania za sztuczną przyjaźń czy ulicznym popychadłem. Dopiero siła pozwoliła jej zdobyć szacunek poprzez strach jej przeciwników. Lepsze to niż dalej bycie nikim. Dlatego wewnętrzna auto obrona włączyła się, ukazując jej wyszkolone odruchy. Fuknąwszy spojrzała na niego pogardliwie, odpowiadając na wcześniejsze słowa. -Chyba nie myślisz, że ci zamruczę... Nie jestem kotkiem do głaskania... Ani tarczą! Skończywszy wypowiedź syknęła w jego stronę jadowicie i odwróciła tyłkiem. Patrząc na ceglaną ścianę przed sobą zrobiło się jej niedobrze. Wilgoć, zgnilizna i pleśń to zdecydowanie nie jej klimaty. Nie mogąc dłużej wytrzymać bardzo niezadowolona, ale zmuszona by odwrócić się ponownie, tym razem w kierunku chłopaka. Naburmuszona skupiła wzrok na jednym punkcie, czyli jakimś robaczku biegającym zdezorientowanie po niby pomieszczeniu. Kiedy zniknął z pola widzenia, nie wiele brakowało, a zasnęłaby gdyby nie ponowne, tylko głośniejsze odgłosy poruszania się w labiryncie korytarzy. Dodatkiem było powracające odczucie gotującej się krwi w żyłach, które pulsowały na całym ciele. Wyglądała przerażająco, na szczęście panował półmrok i nikt nie musiał się temu dokładniej przyglądać. Podnosząc się do pozycji siedzącej przez jakiś czas była pewna, że udusi się. Gardło zacisnęło się mocno, a ona walczyła o oddech dwie minuty. Jak tylko udało się jej wziąć głęboki wdech, odetchnęła z ulgą. Opuściła głowę bardzo nisko, niemal sięgając kolan odczuwając dyskomfort w górnej szczęce. Kocie kiełki zdecydowanie wydłużyły się, przeszkadzając w poruszaniu ustami. Jakby tego było mało, przed oczami zrobiło się jej czerwono, więc pocierając dłońmi powieki, próbowała poprawić widoczność. Otwierając spokojnie zauważyła krew na opuszkach. Przestraszona szybko podniosła się wydając niegłośny dźwięk momentalnie upadając. Odzyskując przytomność jeszcze trochę kręciło się jej w głowie, ale nie myślała o tym. Pierwsze, co zauważyła to zaniepokojona mina Shazuko, który trzymał ją w ramionach. Wpatrzeni przez chwilę w siebie jak nigdy dotąd, spowodowali szybkie ogrzanie się ich ciał. Przerażona ciepłem Clay odsunęła się jak najszybciej, mając czerwieniutkie rumieńce na policzkach. -Zwariuje! Jeszcze gorączki dostałam... Dostrzec się jednak dało, że z kotowatą dzieje się coś bardzo niedobrego. Jej skóra przypominała zamarzniętą i cienką jak papier nie tylko dzięki białemu kolorowi, ale niskiej temperaturze i przebijającym żyłą na niektórych partiach ciała. W dodatku tęczówki z pięknych fioletowych zrobiły się krwisto czerwone. Wstając wyłączyła się na jakiś czas słysząc szepczący, przyjemny głos, który prosił o przysługę. Wybudziła się z tego stanu jak tylko zrozumiała czego ten ktoś chciał, czując nadchodzące kłopoty. Odwracając się w stronę podpierającego ścianę Shazuko nie owijając w bawełnę odezwała się. -On potrafi wejść do mojej głowy... i dość przekonująco prosi, bym odebrała ci życie. Nagle jej oczy zrobiły się puste, a chwilę później wróciły do normalności, a Clay kręcąc oczami tylko westchnęła ciężko. -Ehhhhh-h... To zrzędzi gorzej od ciebie! Choć muszę przyznać kusi coraz ciekawiej... jednak nie wierze, że zwróci mi wolność... więc niech ciupcia trupy... Spojrzała na zdziwionego Shazuko uśmiechając się do niego czując się zdecydowanie lepiej. Jakby nawet silniejsza obdarzona cudowną mocą. Pozbawiona dźwięczących łańcuchów od bardzo dawna, ale na jak długo? Nie ważne, liczy się tu i teraz. Dumała sobie, ale w pewnej chwili odparła. -Zresztą... zabije cię z własnej woli, kiedy będę miała na to ochotę... a na razie jesteś przydatny. Skończywszy wypowiedź zaśmiała się na krótką chwilkę, by później spoważnieć. -Eh... Słuchaj, jeśli przejmie jakimś cudem nade mną... kontrolę... proszę zabij mnie. Nie chce być więźniem we własnym umyśle, ani należeć do niego. Shazuś... Obiecaj mi. Patrzyła na niego smutna, bojąc się kolejnych godzin niepewności. Tym bardziej odczuwając skutki wchodzenia do jej głowy. Mętlik i dziwne zagubienie. Niespodziewanie zawiesił się jej tak zwany system sprawiając, że dziewczyna upadła. Wstając w dość nieporęczny sposób dało się zauważyć, nie była sobą. Wzrok zdradzał, że nie było jej tam. Jak wcześniej Valtazar przejął nad nią kontrolę mając zamiar jej rękoma zniszczyć wroga. Nie wiedział, że gdzieś jednak Clay jest i nie ma zamiaru poddać się tak łatwo. Podchodząc nią bardzo blisko zaczął mówić. -Kochany Beliarze, umrzesz tu i teraz! Fioletowowłosa ruszyła z pięścią, jednak zdołała spowolnić cios przed samym nosem Shazuko, więc oberwał dużo słabiej niż było to zaplanowane. Wściekły wampir postanowił pozbyć się ich oboje, gdyż nadużyli gościnności, pozbawiając go zabawy. Jednak przed końcem chciał się jeszcze pośmiać. Przywracając im całą utraconą energię życiową, skupił się mocno ułatwiając zlokalizowanie swoim zabaweczkom dwójkę oraz zmuszając umysł kotowatej do posłuszeństwa. Kilka sekund później w jednym z korytarzy przeklętego labiryntu pojawiły się cztery marionetki gotowe do walki. Niestety również stanęła naprzeciwko Beliara pozbawiona woli jego żona z szyderczym uśmieszkiem i zaciskającymi się pięściami. Nie potrzebowała wiele czasu, aby ruszyć na niego ponownie z rozkazem zabicia.
___________________________________ 100% HP Clay 100% HP Shazuko
NPC Mistrz Gry
Liczba postów : 1006 Join date : 19/12/2013
Temat: Re: Podziemny Labirynt Nie 28 Sie - 22:39
Claymora właśnie otrzymałaś przekleństwo bycia mityczną istotą! W dalszym ciągu należysz do rasy ludzkiej, lecz otrzymujesz dodatkową zdolność wraz z nowo otrzymanym typem: wampir.
► Dodatkiem do transformacji jest mała nagroda w formie punktów statystycznych: » 2 pkt szybkości, 5 pkt siły
Shazuko
Liczba postów : 70 Join date : 30/12/2014
SCOUTER HP: (430/430) KI: (380/380) J: (810/1500)
Temat: Re: Podziemny Labirynt Wto 30 Sie - 1:36
Białowłosy przeczuwał zbliżające się kłopoty, aleby od razu przy nich pojawiły się marionetki, to już była lekka przesada. Co było jeszcze gorsze, Clay została nagle opętana po raz kolejny. Jedyne co go trochę ratowało to nagłe przywrócenie sił. Zanim jednak w ogóle zdążył jakkolwiek zareagować, jego żona nie dała mu tej wygody. Zaczęła obkładać go dalej ciosami, których był zmuszony unikać, bo szkoda mu było znowu ją ranić siłowo. Niestety, okazało się, że nie ma innego wyboru. Rozpoczął jak na razie obronę, dodatkowym aspektem jaki go zdziwił to, że żadna z marionetek nie wtrącała się w ich małą bójkę. Wszystkie stały w miejscu, najzwyczajniej przyglądając się i możliwe, że oceniając jak bardzo przydatna będzie nowa zabawka Valtazara. Wiedząc że nie ma nawet co myśleć o ucieczce, Beliar szybko odskoczył w tył. Stojąc blisko ściany odepchnął się, by zyskać dodatkową prędkość i wymierzyć bardzo silne uderzenie prosto w okolice jej brzucha. Nie mogąc tracić czasu doskoczył do niej zanim zdążyła kawałek się przesunąć i uderzając lewym sierpowym chciał posłać ją na chwilę na ziemię, widząc jednak że nie wzruszyło jej to tak bardzo jak miał nadzieję musiał zablokować kolejny jej silny atak, ten jednak i tak dał się odczuć na jego ciele. Będąc w takiej pułapce mógł jedynie spróbować przemówić do dziewczyny czy też marionetek które czekały na obrót spraw. -Clay co jest już mu się dajesz? Przecież nie chciałaś mu się od tak oddać, stać cię na więcej dziewczyno.... Jego słowa najwidoczniej poskutkowały, no może nie tym że Clay momentalnie przestała atakować lecz jej kolejne ciosy nie ważne jak mocno wymierzone, docierały do niego zahamowane. To już dało chłopakowi szansę na przetrwanie tego co wyglądało na zmasowany atak, i kto wie może uda się to również z resztą piękności. -Zastanawia mnie tylko dlaczego takie ślicznotki w ogóle mu się dały, zresztą... stawiam że jest was więcej... a to znaczy że dałybyście sobie pewnie z nim radę. Na jego nieszczęście trochę się zagadał gdyż po tym poczuł pięść na swojej twarzy co nie było przyjemne, widząc jak następnie leci w jego stronę jej noga wykonał szybko kontratak by nie pozwolić na odebranie sobie aż tylu sił, przecież miał wręcz całkowitą pewność że nie skończy się na jednej potyczce. Widząc jednak lekkie zmęczenie ze strony kotowatej czuł jak rosną jego szansę na przetrwanie pierwszej fali, jednak istniał jeszcze jeden dylemat, czy zabije ją bo nie będzie miał wyjścia czy jednak unieruchomi i znajdzie sposób na wyswobodzenie jej umysłu.
Cios za ciosem, kopnięcia, parę dźgnięć, zdarzyły się nawet przyparcia do ściany i uderzenia poniżej pasa. Standardowa walka trwała długo i zmieniała się z czasem, kiedy Valtazar zaczął się zdecydowanie nudzić. Lekkie zadrapania i uderzenia jakby od niechcenia, nie dawały satysfakcji na jaką nieukrywanie liczył. Tyle wieków z utęsknieniem oczekiwał na interesujące starcie, między kochankami. I jak na złość, kiedy doczekał się pięknego początku, akurat trafiła mu się parka upartych wojowników. Złamał dla akcji parę własnych zasad, którymi kierował się od chwili przebudzenia w demona. Jednak oni nadal ciągnęli nudne romansidło, znudzone sceny i brak nowości w dialogach. Walczyli z nim, zamiast między sobą jak to ładnie zaplanował. Ich prostym zadaniem było tylko dać mu trochę rozrywki, jako kolejni nudni śmiertelnicy przewijający się przez jego posiadłość. Ciosem dla jego uszu było bezczelne wtrącanie się w umysły kontrolowanych dziewczyn przez wkurzającego Beliara. To przerosło jego najśmielsze oczekiwania, a nie wytrzymując postanowił go w czymś uświadomić. Odzywając się jednocześnie pięcioma wojowniczkami, które mówiąc jednym głosem Valtazara, spojrzały w stronę zniesmaczone. -Śmiertelniku! Nie rozśmieszaj mnie swoim zachowaniem. To, że umysł koto podobnej istoty jeszcze ze mną walczy, to naturalne. Jednak moje wojowniczki to puste marionetki, widzisz je pięknymi, bo ja tak chcę. Każda z nich jest trzykrotnie, albo więcej starsza od was obojga razem wziętych. W tym czasie , kiedy prowadził gadkę szmatkę, Clay uwolniła się padając na twardą powierzchnię. Podnosząc wzrok czuła mocne zawroty głowy, przez chwilę było jej strasznie niedobrze. Wycieńczenie ciała jak i umysłu dawały o sobie znak, choć myślała racjonalnie nie zdołała wyrzucić bestii ze swojej głowy. Ciągle szeptał o zabicie i posłuszeństwie wobec swojej osoby, a nawet ukazywał sztuczne zdarzenia mącąc jej rzeczywistość. Słabnąć zbierała w sobie odwagę do gwałtownej ucieczki. Marionetki nie przestawały mówić. -Usiłujecie uciec... a nie udało się to żadnej tu obecnej pannie. Każda przystała na pozostanie w zamian za życie ukochanego. Oczywiście zdarzały się wyjątki. Wielce zachowani wzajemnie chcieli sprzedać partnera za cenę wolności, a to oboje pozostawali tutaj, ale w końcu jedno z nich traciło życie lub odchodziło. Wy jednak macie czelność sprzeciwiać się zasadzie! Chciałem tylko odrobinę rozrywki!!! Ale nie... Podnosząca się z trudem kotowata, jednym silnym podmuchem została pochwycona. Czując czyjąś dłoń na szyi, mocno przywarta do ściany starała się wyswobodzić. Uścisk jednak nie puszczał, a zaciskał się coraz bardziej. Dusząc się szarpała najmocniej jak potrafiła, ale nie dawała rady. Wtem ponownie odezwały się wojowniczki. -Zabawna sytuacja... nawet... za wszelką cenę chcesz uratować ją, a przecież masz ją za kolejną pannę do zabawy. Ona ma również cię pod ogonem. Staracie się, baaardziej niż wielce w sobie zakochani. Dziwne to... Trzymając mocno niewidzialną dłoń, Clay odciągała ją od swojej szyi nasłuchując głupot jakie wygadywał Valtazar, by zrobić wodę z mózgu Shazuko. Bała się, że jego plan powiedzie się. Zwątpienie to najgorsze, co może zagościć w sercu, nie tylko złamać, ale i osłabić. Nie mogła na to pozwolić. Jednak bestia nie poddawał się, drążąc temat. -Skoro wiesz, kto zlecił jej zadania. Wiesz, gdzie prawdopodobnie jest. Skoro doskonale wiesz, że możesz mieć lepszą od niej. Skoro jej nie kochasz, ani ona ciebie. I masz za nic przypadkowe małżeństwo i ona również. Po co tu tkwisz? Możesz odejść, wystarczy powiedzieć... i być już poza granicami mojego pałacu. Nawet... otrzymać statek... Słysząc o statku fioletowowłosa postanowiła działać, skoro jest możliwość ucieczki nawet z planety. Łapiąc głębszy oddech odezwała się z trudem zwracając na sobie uwagę halfa. -Nie ważne! On... On nie podda się twoim zasadą! Nie słucha niczego, ani nikogo... zna własne prawa i robi, co mu się żywnie podoba... Jest panem i kowalem własnego losu, a nie takiego pasożyta jak ty... Valtazarze! Po czym dopowiedziała coś bardzo cichutko. -I kocham swojego męża... Po tych słowach bestia czuł, że umysł halfa jest zablokowany na jego jego działania. Był wściekły, więc postanowił zniszczyć ich inaczej. W jednej chwili wojowniczki przyjęły pozycje gotowych do ataku, mówiąc. -Nie chcecie po dobroci, więc załatwię to inaczej! Dziewczynki zostaną tutaj, by pilnować was. Nie wyjdziecie stąd, dopóki jedno z was nie umrze. Dla waszej wiadomości, jedno z was umrze tutaj za maksymalnie parę minut. Ponieważ, nawet nie zdajecie sobie sprawy... co się wydarzy. Śmiejąc się głośno zrobił się widoczny dla dwójki więźniów, puszczając dziewczynę i pchając ją w kierunku chłopaka. Kręcąc głową westchnął głośno. -Miałem nadzieję, poinformować cię inaczej, ale nie dałaś mi szansy. Jako istota z najniższego szczebla hierarchii jesteś podatna na moją moc w niemal stu procentach. Wkurzając mnie swoimi wywodami o niepoddawaniu się, spowodowałaś coś w rodzaju konfliktu interesów. Ugryzłem cię... a ty parę minut temu przebudziłaś się. Umarłaś i powstałaś jako nieśmiertelny krwiopijca... moje pierwsze dziecko. Dlatego nie dać ci odejść. A ty wielki Beliarze, już zawiodłeś, nie uratowałeś jej. Dlatego w ramach kary, zostaniesz jej pierwszy pożywieniem. Pa. Znikając pozostawił dwójkę z minami zamurowanych, dopiero po jakimś czasie odzyskali zdolność myślenia. Clay szybko odsunęła się od białowłosego będąc przerażona, wpatrując się w niego ze łzami w oczach. Była potworem, najgorszym jakiego mogła sobie wymyślić. Jakby miałoby mieć przejebane za bycie humanoidem to jeszcze pół demon spadł na kark. Czując się źle zamknęła powieki opuszczając nisko głowę. -Mogłeś uciec... teraz już nic nie poradzimy... jesteśmy w pułapce.
Shazuko
Liczba postów : 70 Join date : 30/12/2014
SCOUTER HP: (430/430) KI: (380/380) J: (810/1500)
Temat: Re: Podziemny Labirynt Sro 7 Wrz - 20:22
-Tłumacz sobie jak to jak chcesz, walczy z tobą bo jesteś denny.. i tyle. Jakoś mi nie przeszkadza, niech się na mnie rzuci i tak mam chcice od dłuższego czasu. Mi nawet lepiej skoro zrobiłeś z niej krwiopijce... wychodzi na to że polepszy się w ssaniu a myślałem że lepiej nie da rady. Białowłosy nie potrafił się powstrzymać, wybuchając śmiechem zaczął nawet lekko skulać się z powodu delikatnego bólu brzucha. Było to słodkie z jego strony jak bardzo próbował go ugiąć, może i początkowo był przejęty tym wszystkim lecz teraz ? teraz miał to w swoim poważaniu. Dodatkowo widział jak to wszystko przyjmowała do siebie Clay, wsparcie z jej strony dawało mu jeszcze więcej pewności siebie, był to jeden z wielu powodów dlaczego był do niej przywiązany. Spoglądając w stronę "wartowniczek" uśmiechnął się szyderczo, nie dadzą im się stąd wydostać ? słodkie naprawdę. Patrząc an chyba poważnie załamaną kotowatą westchnął, najwidoczniej ona podchodziła do tego poważniej z powodu tej całej przemiany. Go jednak to nie ruszało, skoro przeżył ugryzienie prawdziwego, o wiele silniejszego od siebie, to nie wiele zrobi mu Clay i jej kiełki. Mając ochotę jeszcze chwilę go podrażnić, Shazuko wyprostował się i spoglądając znowu na 4 zgniłe piękności zaczął. -Ja Valtazar, ja być zły... ... wiesz co ? szkoda mi cię, tak naprawdę jest mi smutno bo doszło do mnie coś w tym momencie... Wielki demon, nie wiadomo jak potężny.. a i tak wyrywał laski na kontrolę umysłu, siedzi w pałacu na jednej planecie zamiast zabawiać się po całym wielkim wszechświecie... nie lepiej siedzieć z dupą i kolekcjonować laleczki... ty no ja też uśmiecham się do pomysłu posiadania haremu ale można do tego podejść bardziej profesjonalnie nie ? No albo chociaż mieć standard i wybierać dziewczyny które żyły w tej samej epoce... te dziewczyny zasługiwały na bank na kogoś lepszego od ciebie Prychając z trudem powstrzymywał się przed kolejnym wybuchem śmiechu, zaczął się bawić po prostu zbyt dobrze, no i na dodatek sam władca tego oto pałacu wspomniał o ich drodze ucieczki. Przez barierę nie przedostanie się nic żywego, lecz nie było tu mowy o czymś żywym schowanym w środku pojazdu. Taką przynajmniej miał on w tym momencie nadzieję. Kładąc swoją dłoń na ramieniu kotowatej uśmiechnął się do niej ukradkiem, zaś drugą pomachał jakby na pożegnanie by momentalni zniknąć im z oczu. Chłopak nie znał dokładnego położenia lokalizacji ze statkami jaka najwyraźniej się tutaj znajdowała, Ku zdziwieniu chłopaka, pojawili się w bardzo podobnym obskurny korytarzu. Pierwszym co przyszło mu do głowy to tyle że Valtazar możliwie ograniczył jego moce, bo to nie miałoby sensu gdyby całkowicie mu je pozostawił. Lecz po krótkim sprawdzeniu, okazało się że wszystko w porządku gdyż zniknął na chwilę i pojawił się z powrotem trzymając wielki kawał mięsa. Wcinając go tak stał tak na środku korytarzu, patrząc w kierunku wielkiego włazu, rozmyślając co mają teraz zrobić, był w małych tarapatach jednak czuł że coś znajduje się za tym włazem. Nie ważne co to było, białowłosy chciał to chociaż zobaczyć. Okazało się jednak ze podejście tam to już samo wyzwanie w sobie, pułapki momentalnie uniemożliwiały postawienie chociażby kroku w tamtym kierunku. Oni zaś słyszeli w oddali kroki więc na pewno mieli już ogon. -Kochana żonka ma jakieś pomysły ?.. wiesz.. dam rade jednej może dwóm na raz... ale no przy nich to supermen ze mnie żaden... i nie nie mam ci za złe że niedługo się na mnie rzucisz... ... sam bym to zrobił na twoim miejscu widząc takie ciacho. Uśmiechając się do niej ciepło zaczął powoli się oddalać, jak już przyjdzie co do czego to to chociaż uda mu się kupić trochę czasu, poza tym i tak brakowało mu powoli akcji. Nie tej łóżkowej lecz normalnej porządnej bójki, gdzie nie będzie musiał uważać, tylko wyżyć się za karygodnego gospodarza pałacu. Miał wielką nadzieję że jego partnerce uda się cokolwiek wymyślić, skoro zabezpieczenia był aż na tak wysokim poziomie, znaczyło to że musi tam być coś, czego w\Wielki Valtazar nie chce udostępniać byle komu. A w danym momencie Beliarowi nie zależało na niczym innym bardziej, niżeli na utarciu mu nosa.